Zawsze marzył mi się domek z ogródkiem gdzieś na obrzeżach miasta. Od pewnego czasu marzenie to urosło w siłę. Aktualnie mieszkamy w bloku otoczeni sąsiadami ze wszystkich stron. Nie byłoby to takie straszne gdyby nie fakt, że oni średnio 10 razy do roku robią remont. Jedni kończą, drudzy zaczynają i tak w kółko. I to nie jakieś tam drobne remonciki ale prace trwające czasem po kilka tygodni. To już jest nie do zniesienia. Zastanawiam się co jeszcze zostało im do wyremontowania, bo chyba przewiercili już wszystkie możliwe ściany, zeskrobali wszystkie kafelki i powymieniali wszędzie okna ,drzwi czy kaloryfery.
Aktualnie trwa remont pod nami. I tak od rana do nocy. A że ściany w bloku mamy cienkie to mam wrażenie jakby wszystko działo się u nas w mieszkaniu. Ani się skupić nie można żeby coś sensownego napisać nie mówiąc już o wieczorach. Usypiam mojego Szkraba, wymykam się po cichutku z pokoju, a tu nagle rozlega się odgłos wiertary. Za chwilę płacz i usypianie na nowo. Normalnie szlag człowieka trafia! Już raz mąż prosił aby mieli na uwadze fakt, że mamy małe dziecko i aby wieczorami wykonywali nieco cichsze prace niż wiercenie czy stukanie po kaloryferach. Niestety bezskutecznie. Cisza nocna obowiązuje od 22:00 więc nic nie możemy zrobić. Pozostaje tylko czekać aż remont się zakończy lub zaopatrzyć się w stopery do uszu. A czy Wasi sąsiedzi uprzykrzają Wam czasem życie? I jeszcze apel... jeżeli planujecie remont, a w mieszkaniu obok znajduje się małe dziecko miejcie to proszę na uwadze, zwłaszcza wieczorami.
Znam to aż za dobrze. Kiedy Karol miał jakieś pół roku spółdzielnia administrująca naszym blokiem rozpoczęła termomodernizację naszego bloku. Hałas od godziny 7 do 15. Skuwali płytki na balkonach, wiercili w ścianach. Do tego rusztowanie nam zasłoniło cały świat. Panowie krzyczeli, przeklinali itd.To był jeszcze pikuś, bo sąsiedzi mieszkający nad nami się wyprowadzili i sprzedali mieszkanie, a nowi z kolei robili remont i skuwali wszystko co się dało. Hałas niemożliwy do rana do późnego wieczora. Karol zdenerwowany, ja też. Siedziałam z nim na kolanach i ryczałam... Ludzie czasami bywają dziwni, jeśli chodzi o taką zwykłą wyrozumiałość...
OdpowiedzUsuńOd kiedy mam dzieci mieszkam w domu jednorodzinnym. Natomiast gdy byłam w ciąży to mieszkaliśmy w bloku i miałam taką bardzo niemiła sąsiadkę która mieszkała pod nami. Przeszkadzało jej wszystko, nawet to że w nocy chodzę do toalety. Ale nic nie poradziłam , była okazja i skorzystaliśmy przenieśliśmy się na wieś do domku ;)
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć, w naszym przypadku domek to odległe marzenie...
UsuńOd kiedy mam dzieci mieszkam w domu jednorodzinnym. Natomiast gdy byłam w ciąży to mieszkaliśmy w bloku i miałam taką bardzo niemiła sąsiadkę która mieszkała pod nami. Przeszkadzało jej wszystko, nawet to że w nocy chodzę do toalety. Ale nic nie poradziłam , była okazja i skorzystaliśmy przenieśliśmy się na wieś do domku ;)
OdpowiedzUsuńTak, ale jesteśmy wyrozumiali, bo u nas też trwa remont. Chociaż nie ukrywam jest to irytujące. Mieszkamy w niedużym, trzypiętrowym budynku, więc nie ma tego aż tak duzo i panuje u nas zasada, że głośne prace wykonywane są do godz. 20. Po tej godzine słychać, że pacują, ale nie ma mowy i wiertarkach czy głośnym stukaniu:)
OdpowiedzUsuńTak to jest z tymi sąsiadami cholibka.
OdpowiedzUsuńRemont to jeszcze można przeboleć, i odliczać dni do jego zakończenia, ale jak się ma sąsiada, który dniami i nocami arie wyśpiewuje a głos ma donośny to już przeboleć cięzko :)
Siostra ma sąsiada, który całymi dniami ćwiczy grę na skrzypcach :)
UsuńNo wiecie, jest jeszcze druga strona medalu - jak wracają z pracy o 18, to często dopiero wieczorem moga się za te remonty brać. Oczywiście niefajnie musi byc wysłuchiwać te odgłosy do 22, jednak są to minusy mieszkania w bloku. Jednym przeszkadzają remonty, drugim ujadające psy, jeszcze inni mają problem z płaczącym w nocy dzieckiem. Uroki życia w bloku...
OdpowiedzUsuńTo prawda, mieszkając w bloku trzeba się z tym liczyć.
Usuń