Niedawno mój młodszy syn skończył 9 miesięcy i powiem Wam, że od tego czasu włączył mu się jakiś turbo przyspieszacz. Pełza po domu z prędkością światła, wspina się na wszystko, co niestety zazwyczaj kończy się upadkiem. Normalnie ani na sekundę nie mogę spuścić go z oczu. Nie usiedzi na miejscu. Jest to ewidentnie typ małego wędrownika odkrywcy.
Mój starszy syn w jego wieku również był żywym dzieckiem, ale nie szalał aż tak. Dlatego jest to dla mnie spora nowość, z którą przyszło mi się zmierzyć. Ja się oczywiście niezmiernie cieszę, że mój Szkrab chce poznawać świat, jest taki ciekawski i że widzę progres w jego rozwoju, ale nieźle mi to daje w kość.
Zabawkami gardzi, trochę poogląda, pomamla i rzuci w kąt. Zdecydowanie bardziej interesujące są kable i kontakty. Telewizor czy inne elektroniczne urządzenia też niczego sobie.
To, że mam w domu żywy odkurzacz, który dostrzeże najmniejszy mikrookruszek i pochłania go automatycznie jeszcze przeboleję, ale najgorsze jest to jego wstawanie. Ledwo wyjdę do kuchni zaraz słyszę trzask i płacz. Kiedy muszę coś zrobić sadzam go w foteliku do karmienia, ale to też rozwiązanie na krótką chwilę. Zastanawiam się nad kupnem jakiegoś kojca, chociaż mój metraż pokoju nie jest zbyt imponujący. Obawiam się, że nie byłoby gdzie nogi postawić. Nie wiem już naprawdę jak się z tym uporać. Może Wy macie jakieś sposoby? Czy wasze dzieciaczki też tak mają? Czy raczej są spokojne?
Aha i jeszcze a propos kryzysu to od jakiegoś czasu mój Szkrab reaguje bardzo źle na nowe twarze, kiedy tylko ktoś chce go wziąść na ręce to od razu jest płacz. Nie daj Boże żebym zniknęła mu z pola widzenia. Larmo na całego. Taki to się z niego straszek zrobił. Ale wierzę, że niebawem mu to przejdzie.
Pomimo, że mam dwójkę dzieci to czasami czuję się jakbym po raz pierwszy była mamą. Tyle nowych rzeczy, sytuacji. Każde dziecko jest inne i każde macierzyństwo jest inne i to jest piękne. A teraz muszę już kończyć, bo moja turbo dżdżownica właśnie się obudziła. Pozdrawiam Was cieplutko i czekam na Wasze rady ☺
Mój syn też się wszędzie wspinał. Jak musiałam coś zrobić to nosiłam go w chuście. Było ciężko ale dałam radę 😉 Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż dobre rozwiązanie ale nie wiem czy mój kręgosłup by to wytrzymał. Niezły klocuszek z tego mojego Szkraba 😛 Również pozdrawiam i dziękuję za podpowiedź ☺
Usuńoj tak 9 miesięczne dzieciaki to torpedy!! A jak zacznie raczkować i chodzić jest jeszcze ciekawiej. zapraszam do mnie pisze o swojej pracy może cie zaciekawi www.gibobobasy.pl
OdpowiedzUsuńChyba ciężko będzie znaleźć sposób by to powstrzymać :) też pomagałam sobie wkładając małą do siedzonka ale to działało tylko na chwilę. Chusta też dobry pomysł ale 9 miesięczne dziecko już swoje waży i też niekoniecznie będzie miało ochotę siedzieć w miejscu. Chyba jedyne co tu można zrobić to przeczekać jeśli nie masz miejsca na kojec :)
OdpowiedzUsuńChyba rzeczywiście nie pozostaje mi nic innego ☺
Usuń